Od jakiegoś czasu spotykam się z rodzinami – z dziećmi pracuję od dawna, rodzice dołączyli całkiem niedawno. Przebywając z nimi, siłą rzeczy obserwuję różne historie, czasami dramatyczne dla którejś ze stron…
Zanim jednak przejdę do nieśmiałych wniosków, opiszę pewną historię:
(jak dotąd doświadczyłam tego dwukrotnie) Wyobraź sobie, że jesteś z dzieckiem/dziećmi w lesie lub w parku. Nagle ono/jedno z nich zaczyna płakać, bo zgubiło patyk/liść(!) Rozglądasz się wokół i widzisz dziesiątki/setki patyków (liście idą w tysiące). Myślisz sobie: eiumjs#@@!??, musimy iść/grupa czeka/nie mamy czasu/jest zimno/jestem zmęczona(y), a ten siedzi i płacze – też sobie wymyślił!.
Ja tak pomyślałam.
Oprócz wielu emocji, widziałam w nim jednak autentyczny żal. Bez względu na wiek dziecka (ok, zawęźmy do przedszkola i wczesnej podstawówki), łzy leciały jak grochy – to był ważny patyk i ważny liść – wyjątkowy w mojej kolekcji, pożyczony od kumpla, taki, który chciałem pokazać mamie lub tacie, albo po prostu świetny do grzebania…
Co zrobiłam? Trochę intuicyjnie, a trochę już świadomie zdecydowałam się pobyć z tym dzieckiem w tej sytuacji. Zauważyłam to co się stało, zauważyłam jego łzy, zauważyłam też, że wkoło nas jest mnóstwo kijów/liści. Trwało to kilka chwil, kija nie odnaleźliśmy – opłakaliśmy jego stratę, za to liść się znalazł!
Jak o tym teraz myślę, z jednej strony uśmiecham się (z naszej, dorosłej perspektywy te sytuacje mogą wydawać się absurdalne), z drugiej wiem, że warto było poświęcić te kilka minut i poczekać, nawiązać kontakt, porozmawiać. Wyobrażam sobie, że gdybym je zbagatelizowała (unieważniła tym samym uczucia po stracie), przynajmniej do końca dnia dane dziecko pamiętałoby o tym – może by nie mówiło, ale jego zachowanie mogłoby na to wskazywać. Nie dość, że coś mu nie poszło (zguba), to jeszcze opiekun go olał. Mogłoby tak być. Dodatkowo, ja pewnie bym się wściekała, namawiając dzieciaka do porzucenia poszukiwań. Mogłoby tak być.
Dlaczego o tym piszę?
Zauważyłam, że często nie zauważamy (tak!) tego, co jest dla nas i dla innych ważne – codzienny pośpiech nie pozwala nam się zatrzymać (co ciekawe, te kilka chwil poświęconych dziecku, mogą zaoszczędzić nam sporo czasu w bliskiej przyszłości). W kontakcie z dziećmi motyw patyka przewija się nader często. Nie musi to być jednak kij. Może to być ulubiona zabawka, potrawa, piżama – a przekładając go na nasze dorosłe życie, może to być ważna dla nas książka, biżuteria, a nawet dokumenty, czyli coś dla nas wyjątkowo cennego w danej chwili, ze stratą którego trudno byłoby nam się pogodzić.
Bez względu na motyw, to co robimy/jak reagujemy zawsze przekłada się na relacje z naszymi bliskimi. Czasami nie od razu, ale sposób naszego postępowania (wydeptywne neuronalne ścieżki) warunkują ich jakość.
Z myślą o nich, warto zatrzymać się, przyjrzeć temu co sie zadziało i, jeśli nie jest nam w tym dobrze, spróbować zmienić, np. naszą reakcję. Możemy być zaskoczeni efektem 🙂
Zachęcam do próby 😉
UWAGA: A co, gdy w danej chwili nie mamy możliwości zatrzymania się z dzieckiem, spokojnej rozmowy czy szukania zagubionego kija (życie płynie, zalewają nas emocje i sięgamy po znane nam strategie)? Napiszę o tym w kolejnym poście. Zostańmy w kontakcie! 🙂